Paryskie pszczoły
Tata niedźwiedź powoli zapada w zimowy sen. Towarzyszy temu, typowe dla gatunku męskiego, pochrapywanie. Ale coś jest nie tak, nie czuje ciepłego futerka swojego synka. Przebudza się i widzi, że niedźwiadek zniknął. Zaczynają się nerwowe poszukiwania.
Tata niedźwiedź pędzi przez las, pełen zwierząt dużych i małych, dociera do pierwszych zabudowań, mija domy, kamienice, ruchliwą ulicę, aż wpada w sam środek czegoś ogromnego, błyszczącego, wypełnionego strojnymi stworzeniami – jest w operze. Jednak miejsce nie zniechęca niedźwiedzia, pogoń za synkiem trwa w najlepsze, co wprowadza nie lada zamieszanie. Poszukiwania kończy tytułowa piosenka, spektakularnie wyśpiewana przez niedźwiedzia na scenie, reakcja widowni chyba nikogo nie dziwi.
Okazuje się, że niedźwiadek trafił do opery goniąc… pszczołę. W przeciwieństwie do solowego występu niedźwiedzia na scenie, nie ma w tym nic niezwykłego, ponieważ na dachu paryskiej Opery Garnier są zainstalowane najprawdziwsze ule. To właśnie one zainspirowały Benjamina Chauda do stworzenia książki „Misiowa piosenka”.
Książka skradła nasze serca, tekst jest ciekawy i dobrze napisany, a ilustracje naprawdę wspaniałe. Takie jak lubię najbardziej w książkach dla dzieci, pełne szczegółów i nieopowiedzianych historyjek. Dziecko razem z tatą może próbować odnaleźć niedźwiadka wśród leśnej gęstwiny, miejskiego zgiełku lub wśród paryskiej widowni. A rodzic z przyjemnością podziwiać uroczą i zabawną kreskę autora.
Aktualnie to nasz numer jeden na jesienne wieczory.
Tutaj ciekawostka, ule na dachu paryskiej Opery Garnier (fot. thehoneygatherers.com):
Linki:
Wydawnictwo Dwie Siostry